Wygrała w turnieju, a potem miała pretensje do… chłopaka. “Mamy do pogadania”
Katie Boulter obroniła w Nottingham tytuł w turnieju WTA, choć nie przyszło jej to łatwo. Półfinał i finał rozgrywała bowiem jednego dnia. Po zwycięstwie zwróciła się do swojego chłopaka, którym jest australijski tenisista Alex de Minaur. On tego samego dnia wygrał imprezę w Den Bosch, ale Brytyjka liczyła, że potem jednak przyleci zobaczyć ją w akcji, bo tak już kiedyś zrobił. “Mamy do pogadania” – przyznała Boulter.
Dla zawodniczki urodzonej w Leicester drugim najszczęśliwszym miastem w Anglii jest chyba Nottingham. To tam, przed rokiem, wygrała swój pierwszy turniej rangi WTA, a teraz powtórzyła ten sukces.27-letnia Brytyjka w drodze po niego wyeliminowała w ćwierćfinale Polką Magdalenę Fręch, wygrywając z nią 6:2, 6:4. To spotkanie, z powodu deszczu, rozpoczęło się później niż planowano, a także było przerwane.
Tenisistki musiały więc dokończyć spotkanie następnego dnia. I lepsza okazała się zawodniczka z Leicester, zwyciężając 6:7 (13-15), 6:3, 6:4.Następnie czekał ją finał z Karoliną Pliškovą. Czeszka w niedzielę także była już po grze półfinałowej, pokonała w niej Francuzkę Diana Parry 6:7 (9-11), 6:1, 6:4, a w decydującym spotkaniu przegrała z Boulter 6:4, 3:6, 2:6.”Szczerze, to podchodziłam do tej imprezy bez jakiś wielkich oczekiwań” – mówiła reprezentantka gospodarzy.
“Ostatecznie jednak udało mi się obronić tytuł i jestem z tego bardzo dumna” – dodała.Dla niej to trzecie trofeum, bo w tym roku triumfowała jeszcze w San Diego.Podczas zwycięskiej przemowy Brytyjka nie zapomniała o swoim chłopaku, który, gdy wygrywała w Stanach Zjednoczonych, to ten, specjalnie przyleciał do niej z Acapulco, gdzie był najlepszy w tamtejszym turnieju ATP.