Ojciec 11-letniej dziewczynki z Polski zdumiony zachowaniem Igi Świątek. “Podziwiam, naprawdę”
Oczywiście nie będziemy blefować, że przechadzając się alejkami kompleksu kortów im. Rolanda Garrosa, w językowej wieży Babel dominującym językiem jest polski. Ale też prawdą jest, że trzeba mieć wyjątkowego pecha, aby przechadzając się powiedzmy spod największej areny turnieju, czyli kortu Philippe’a Chatriera do znajdującego się pośród oranżerii i otoczonego z czterech stron szklarniami trzeciego pod względem wielkości kortu Simonne Mathieu, nie usłyszeć rodzimego języka. Polskie gwiazdy, Iga Świątek i Hubert Hurkacz, są dzisiaj prezentem marzeń choćby na Dzień Dziecka, o czym mogliśmy się przekonać spotykając pana Andrzeja Mierzwę z 11-letnią córką, rezolutną Wiktorią, od dwóch lat początkującą tenisistką.
Iga Świątek jest już sportsmenką tego formatu, że w oczywisty sposób nie może być na wyciągnięcie ręki zawsze i wszędzie, na każde zawołanie. Wprawdzie to właśnie takie postaci, jak wśród kobiet najlepsza rakieta świata z Polski oraz inne najbardziej rozpoznawalne zawodniczki, a wśród mężczyzn zwłaszcza “Jego Wysokość Paryża” Rafael Nadal i geniusz Novak Djoković, działają jak najpotężniejsze magnesy na planecie. Przy czym obecność tutaj – na pierwszym miejscu – jest dla nich przede wszystkim pracą i pragnieniem podtrzymania supremacji.
Największą ucztą są oczywiście mecze, zwłaszcza gdy można je oglądać w arenach, które działają na wyobraźnię kibiców na całym świecie, jak wspomniany 15-tysięcznik im. Philippe’a Chatriera, perła w koronie na Stade Roland Garros. To na nim swoje tegoroczne zmagania od razu rozpoczęła Świątek. Oglądanie wielkoszlemowej batalii, nawet z wysokości korony stadionu, pozwala poczuć się kibicowi tak, jakby współuczestniczył w wydarzeniu mistycznym, ale gratką w tym “wesołym miasteczku” są także sesje treningowe.Wówczas jest okazja, aby z wysokości niewielkiej trybunki, która daje możliwość, by w zasadzie na wyciągnięcie ręki mieć swojego ulubieńca, “poczuć” każde jego zagranie. A przy tym posłuchać jak brzmią podpowiedzi trenera i zorientować się, w jaki sposób wygląda komunikacja oraz etyka pracy na najwyższym poziomie. Jednymi z widzów podczas takiej sesji byli pan Andrzej Mierzwa oraz jego córka, z którymi spotkaliśmy się nieopodal stadionu Suzanne Lenglen.Roztaczająca czar dziewczynka, z powiększoną wersją tenisowej piłki w dłoniach, od razu się przedstawiła. – Jestem Wiktoria, mam 11 lat. Sama chciałam tutaj przyjechać, to taki mój wymarzony prezent. Pierwszy raz tutaj jestem – powiedziała z uśmiechem.